Alganothorn pisze:elementem składowym wiary katolickiej jest uznanie, że jedynie Watykan ma prawo interpretować Pismo Święte i dokonuje tego natchniony Duchem Świętym - dla katolika po prostu to jest fakt, niepodważalny jak dziewictwo Marii, albo Zmartwychwstanie, elementarny składnik wiary katolickiej...podobnie nieomylność papieża - tutaj nie ma miejsca na wątpliwości, tu jest wiara;
są, rzecz jasna, religie dopuszczające samodzielne interpretowanie Biblii, wspólne dyskusje na ten temat i nawet samodzielne wyciąganie wniosków i stosowanie ich w życiu, ale to nie jest Kościół Katolicki;
I to wlasnie mi sie w Kosciele Katolickim nie za bardzo podoba. Rozumiem, ze czasami pewne rzeczy trzeba przyjac za pewnik, bo po prostu nie jestesmy w stanie ich ogarnac, badz nie mamy odpowiedniej do tego wiedzy. Jednak nikt nie moze mi zabronic zastanawiac sie nad religia i wyciagac wlasnych wnioskow, jesli nie sa one sprzeczne z fundamentalnymi zasadami Kosciola, taki jak na przyklad 10 przykazan (to tylko jeden z przykladow). Katoliczka jestem nie z wyboru, lecz dlatego, ze zostalam ochrzczona w Kosciele Katolickim. Oczywiscie moglabym zmienic wiare, ale uwazam, ze byloby to conajmniej smieszne. Dla mnie w wierze wazne jest to, co jest w moim sercu, a podstawowa jej zasada jest po prostu bycie dobrym czlowiekiem. Kosciol jest narzedziem Boga, ale kieruja nim ludzie, a ludzie bywaja omylni. Wiem, ze z natchnienia Ducha Sw., ale nie zmienia to jednak faktu, ze Ci ludzie moga zle odczytywac glos Ducha Sw. Ilez to razy w historii Kosciol sie mylil
Dlatego uwazam, ze w pewnych kwestiach trzeba po prostu myslec, a slepa wiara nigdy nie jest wskazana. Po to Pan Bog dal nam rozum, zeby z niego korzystac.
Oczywiscie mozna zalozyc, iz fakt, ze w ogole myslimy wynika z czynu mojej imienniczki (8) ) - bo o ile sie nie myle, jablko pochodzilo z drzewa poznania dobra i zla. Bo rzeczywiscie, czlowiek nieswiadomy roznic miedzy dobrem a zlem, bedzie postepowac wedlug pewnych "odgornych" zasad, bo swoich nie bylby w stanie sobie stworzyc. Jednak co sie stalo, to sie nie odstanie... Myslimy, rozwazamy, analizujemy i uwazam to za nasze prawo. To wlasnie jest prawo wolnosci. Zabronienie tego zabiera nam wolnosc, czyni nieszczesliwymi. Owszem, zycie w nieswiadomosci moze wydawac sie szczesliwe - przewaznie takie jest - jednak osoba, ktora juz ta swiadomosc uzyskala nie zazna spokoju, jesli sie jej bedzie probowalo ja odebrac. A skoro Bog jest dobry, to nie chce, zebysmy byli nieszczesliwi.
Wszystko to nie zmienia jednak faktu, ze do wspomnianych wczesniej zasad fundamentalnych czlowiek wierzacy powinien sie stosowac - dla swojego wlasnego dobra i dla dobrach innych ludzi.
Alganothorn pisze:tak samo jak nie ma pojęcia 'wierzący niepraktykujący' bo wraz z odrzuceniem praktyk religijnych odrzucasz pewne ramy wiary i odsuwasz się od niej, więc pełnoprawnym wiernym przestajesz być automatycznie
Rzeczywiscie, zgadzam sie z tym. Chociaz nalezy tutaj pewna rzecz okreslic. Chodzi mi o to, co wlasciwie znaczy niepraktykujacy.
Otoz moim zdaniem chodzi tu o zupelna rezygnacje z sakramentow oraz chodzenia do kosciola. Gdyz uznanie za niepraktykujacego osobe, ktorej zdazylo sie z roznych powodow nie pojsc kilka razy do kosciola byloby niesprawiedliwe. Albo tez osoby, ktora w pewne swieta rzadko chodzi potrzebe pojscia na msze - wynika to przewaznie z tego, czy w swoim domu rodzinnym obchodzilo sie w ten sposob te swieta. Poza tym, nawet jesli ktos przez pare miesiecy nie chodzil do kosciola, to przeciez nie tak od razu przestaje wierzyc - po prostu z czasem jego wiara i wiez z Bogiem slabnie; zawsze mozna sie "nawrocic" i zaczac znowu praktykowac. Ogolnie chodzi mi o to, ze postawienie znaku rozwnosci miedzy "niepraktykujacy" a "niewierzacy" nie jest takie oczywiste. Staje sie ono bardziej prawdziwe wraz z uplywem czasu "niepraktykowania", bo w koncu wchodzi to w krew - wtedy dopiero przestaje sie byc osoba wierzaca.
Alganothorn pisze:inna sprawa to fakt, że czasami mam wrażenie, że KK mógłby więcej energii skierować w calu poprawy stanu rzeczy, ale ciągle czekam na to, że sam wybierze słuszną drogę
Problem lezy w tym, ze nie jest zachowana proporcja miedzy tym, co Kosciol nam daje, a tym czego wymaga. Nie twierdze, ze wymagac nie powinien, jednak powinien przy tym wiecej dawac...