Mass Effect.
Przyznam, że mnie mocno rozczarowało. Taki bardziej oryginalny (świat, rasy, zamysł...) KoTOR. Wygląda całkiem ładnie,graficznie źle zupełnie nie jest. Fabularnie - jeśli chodzi o główną historię - jest świetnie, bardzo mi się podobało jak to wymyślili i zrobili. Podobnie jeśli chodzi o lokacje z głównego wątku, które były dość oryginalne, ciekawie zbudowane i bardzo ładne. Ale są wielkie minuchy (jak dla mnie).
Po raz - wszystkie misje poboczne (które konieczne są, zresztą by postać swoją rozbudować trochę) są schematyczne i nudne. Każda kopalnia wygląda tak samo, podobne jak każde laboratorium, czy schron, czy cokolwiek - jest jeden schemat jak ma dany budynek wyglądać, zmienia się jeno rozstawienie skrzyń.
Po dwa - na zachodzie narzekali, że Witcher miał mało modeli NPCów (co sie w sumie zgadza), ale co powiedzieć o Mass Effect? Tu po prostu, jeśli ktoś nie jest ważna postacią, to a) jeśli jest człowiekiem, to zmieniamy wygląda na podstawie "stworzyciela" postaci, gdzie można było sobie spokojnie ułożyć każdą z ludzkich twarzy w grze występujących (zapewne zapuścili jakiegoś "randomizera" i puf! mamy twarze), ale jeśli chodzi o obcych, to proszę Was... każda rasa ma jeden głos, wygląda dokładnie tak samo, zmieniamy tylko kolor stroju czy skóry i już mamy setki nowych obcych. To samo z przeciwnikami - albo jest to jedna z wielu ras i korzystamy ze "zmieńmy kolory ciuchów i ciała, a będą brand new postaci",albo są to zombiaki (czy to gethów, czy to... z innego źródła
, ale wyglądają dokładnie tak samo, więc...)
A, no i strasznie nie podobał mi się sposób prowadzenia Mako - fajnie się nim jeździło i strzelało, ale gods! ten pojazd zaprzeczał wszelkim możliwym prawom fizyki i zdrowego rozsądku
Wspomnę też może o wielce irytującym systemie kierowania postaciami. Gdyby zastosowali ten RPGowy-turowy z KoTORa, to bym nawet słówkiem nie pisnął, tylko sikał pod siebie ze szczęścia. Zamiast tego skupili się na
action-RPG i wyszła kaszana. Jak powiedzieć innemu bohaterowi, że by zaatakował kogoś, kto jest dosłownie przed nim, ale ja go nie widzę, bo dla mnie jest za ścianą? I mój biedny towarzysz-głupek ginie, jak to dziecko za rękę nie poprowadzone...
Dalej - setki broni, zbroi i dodatków, które do niczego się nie nadają, a zaśmiecają Ci ekwipunek (i ciekawe skąd ten limit na 150 miejsc? mój mega-kosmiczny plecak, który mieści dziesiątki zbroi, broni, czego tylko nie, zapcha się gdy wezmę ten 151... np. magazynek do karabinu?!). Na koniec masz tyle kasy, ze nie wiesz co z tym zrobić, bo jakoś nie pomyślano o tym, by fajnie rozwijać ewolucję broni, zbroi, itp.
Ogólnie - mimo bardzo fajnego wątku głównego kompletnie zanudziły mnie misje poboczne, ciułanie punkcików doświadczenia na mozolnym zbieraniu materiałów i artefaktów, słabe rozwiązania niektórych rzeczy (sterowanie towarzyszami, ekwipunek i okolice...). Ale z drugiej strony główna oś fabularna naprawdę sporo rzeczy przesłania (in plus, w sensie), fajnie mi się czytało o całym tym Wszechświecie ichnim (zaczytywałem i zasłuchiwałem się we wpisach do "encyklopedii"), no i naprawdę fajnie się biegało Shepardem strzelając z karabinku/shotguna/snajperki, czy rozwalając hordy gethów z działka Mako
7,5/10
EDIT: teraz doczytałem, co tam pisaliście i również dodam za RaFem, że jazdy windą są bardzo, bardzo, baaaaardzo "be". I że mimo wskazówki "jakiego rodzaju odpowiedzi pojawią Ci się po prawej, jakie po lewej stronie, a które na góra/dół", to można się rzeczywiście nieźle przejechać. Nie wspomnę nawet, że czasem naprawdę chciałem usłyszeć odpowiedź na pytanie, które faktycznie zadałem, a nie to, na które zostało ono "przetłumaczone"
If you don't stand for something you'll fall for anything.