Subiektywne, shadowowe podsumowanie gry polskiej reprezentacji na mistrzostwach Europy. Będzie w punktach, bo nie chce mi się rozspisywać... i postaram się powstrzymać od inwektyw.
1. Przygotowanie kondycyjne, fizyczne – jak to zwał. Byliśmy wolni, bez dynamiki, jednostajni. Nie potrafiliśmy przyspieszyć, przegrywaliśmy pojedynki biegowe, byliśmy znacznie wolniejsi od przeciwników. Fakt, nasi piłkarze nie należą do szybkościowców, ale to co prezentowali było żenujące. Nie wiem czy zawinił spec od przygotowania z Holandii – nie znam się, więc nie wiem czy można to wypracować w ciągu kilku tygodni zgrupowania, czy też motorykę trenuje się miesiącami. Niemniej wiem, że przynajmniej część naszych piłkarzy potrafi biegać szybciej. Pośrednio wynikiem tego był kompletny brak możliwości walki z przeciwnikami: nie potrafiliśmy wygrać biegowo pojedynków jeden na jeden, o dryblingu nie wspominając, a przecież technicznie nie jesteśmy tak zaawansowani technicznie by rozklepać przeciwników bez biegania.
2. Wola walki – a raczej jej brak. Mam wrażenie, że jedynym piłkarzem, któremu chciało się grać, to Boruc. Reszta jakby przechodziła obok meczu, nie potrafiła wykrzesać ambicji. Cholera, gdybym ja był powołany to biegałbym i walczył aż bym padł, gonił za każdym przeciwnikiem do utraty tchu. A nasi piłkarze tego nie mieli, przechodzili obok meczu (poza nielicznymi wyjątkami). To nie pierwszy raz na dużej imprezie tak się stało. A przecież wiemy, że mimo niedostatków w umiejętnościach, nasi potrafią walczyć – pokazali to w meczach w eliminacjach. Nie wiem czy to wina psychiki, ale przypuszczam, że jest to możliwe. Dochodzę do wniosku, że potrzebujemy piłkarzy, którzy może i mają mniejsze umiejętności, ale za to są bez kompleksów.
3a. Piłkarze o statusie gwiazd: zawiedli. Przede wszystkim mowa o Krzynówku, Żurawskim i po części Smolarku czy Lewandowskim. Mieli być filarami, motorami napędowymi, ale spełnili oczekiwań. Krzynówek jest moim zdaniem najsłabszym piłkarzem polskiej reprezentacji – a zwykle, nawet bez formy, potrafił dać z siebie wszystko. Tutaj jednak nie dał rady, zaczął od zmarnowania setki i było jeszcze gorzej. Żurawski zaczął jak zwykle, a potem się popsuł – ma alibi. Smolarek mimo wszystko też zawiódł. Pierwsze dwa mecze miał nijakie, dopiero w trzecim coś pokazał (myślę, że akurat trener nie popełnił błędu zostawiając go na ławce – Smolarek wyraźnie nie radził sobie w twardej walce od początku, więc wpuszczenie go na podmęczonego przeciwnika miało sens). Lewandowski był jasnym punktem pierwszego meczu, w drugim też nie zawiódł – aż do ostatniej minuty. W trzecim był cieniem samego siebie.
3b: Piłkarze wygrani. O dziwo tacy są. Przede wszystkim Boruc. Świetne interwencje, żadnych błędów. Uratował nas od znacznie wyższych porażek i totalnego blamażu. Brawo! Drugi wygrany to Roger. Chyba zostanie zaakceptowany przez sceptycznych kibiców – to raz. Dwa – był jedynym kreatywnym piłkarzem, potrafiącym coś zdziałać w ofensywie, odwrócić kierunek akcji, etc. Fakt, nie jest to piłkarz wielki, ale na nasze warunki się wybijał. Ba braki szybkościowe, nie daje rady w pojedynkach siłowych, ale po nim przynajmniej widać, że się starał. Trzeci wygrany to Saganowski. Pojechał zapewne jako 23 zawodnik, ale grał w każdym meczu. Ambitny, walczący (statystyka z ok. 70 minuty meczu z Chorwacją – Saganowski ma drugi wynik w przebiegniętym dystansie – jak na środkowego napastnika niezły wynik – chciałbym Inzaghiego zobaczyć z takim
), pokazujący się. Niewiele mógł, bo był odosobniony, ale dla mnie jest to jasny punkt.
3c. Pomyłki: Łobodziński, Golański. Drugi po kontuzji i gdyby nie druga bramka z Niemcami, pewnie bym mu odpuścił. Natomiast ten pierwszy... Miał jedną udaną akcję – bo go nabił obrońca (akcja przy strzale Żurawskiego z Niemcami). Poza tym niewidoczny w ataku, fatalny w obronie. Wielka szkoda, że Piszczek odniósł kontuzję (niewspominając o Błaszczykowskim)
4. Formacje. Bramka – wiadomo. Boruc rządzi. Obrona – padł mit, że jest to nasza najsilniejsza formacja (choć z drugiej strony jeśli nie liczyć bramki, to jednak i tak była najlepsza). Najsolidniej prezentował się Wasilewski. Toporny, ale chciał grać. Niczego nie zawalił, niczego nie stworzył. Golański i jego zmiennicy bardzo słabo, podobnie jak środek obrony – choć tu można uznać, że Żewłakow był poprawny, a Bąk też wiele nie zawalił. Brakowało jednak zgrania, pomysłu, szybkości. Pomoc: dno i dziesięć metrów muru. Nie potrafiono przejąć środka pola, nie potrafili rozgrywać. Przebłyski były, ale ogólnie rzecz biorąc kaszana. Jeszcze w destrukcji coś potrafili zrobić, ale w ofensywie bardzo niewiele. Atak – a raczej jego brak. Jeden napastnik niewiele mógł. Szczególnie przy taktyce, jaką mieliśmy. Mało sytuacji, mało akcji.
5. Taktyka. Pod tym względem mam trochę żalu do Leo. Graliśmy trochę za sztywno. W meczu z Chorwacją konieczna była odrobina szaleństwa, odrobina ryzyka. Na to jednak trener się nie zdecydował, cały czas grając jednym rozwiązaniem taktycznym. Moim zdaniem błędem było również postawienie Smolarka na szpicy, a nie na skrzydle. Przecież to na tej pozycji odnosił największe sukcesy. Tak samo jak Saganowski czy Zahorski najlepiej prezentowali się na środku, a nie na boku. Nie wiem na ile gra naszego zespołu była efektem decyzji Beenhakkera, a na ile indolencji piłkarzy. Niemniej brakowało mi stanowczości i jakichś ryzykownych decyzji.
Po części jest to związane z decyzjami personalnymi. O ile do powołań do 23 nie mam obiekcji – sam może powołałbym 1-2 innych piłkarzy, ale ogólnie rzecz biorąc nie należy demonizować, bo pominięci byli na podobnym poziomie. Gorzej jest jednak z decyzjami już w trakcie meczów i między nimi – coś, co było obecne i w poprzednich dużych imprezach. Myślę, że wystawienie już po pierwszym meczu w składzie zawodników mniej doświadczonych, ale ambitnych dałoby lepsze wyniki: jeśli nie w wynikach, to przynajmniej w obrazie gry.
6. Podsumowanie. Przegraliśmy, bo po raz kolejny piłkarze nie wytrzymali presji, byli w słabszej formie niż w eliminacjach (lub przeciwnicy na wyższym), spalili się psychicznie. Cóż, po raz kolejny musimy się obejść smakiem i mieć nadzieję, że w następnych dużych imprezach uda się coś zdziałać. Zawiodły wszystkie elementy składowe. Niemniej uważam, że w umiejętnościach technicznych, ustawieniu taktycznym można mieć braki, ale nie można odpuszczać w walce. A to po raz kolejny się stało.
Mam nadzieję jednak, ze Leo zostanie, bo mimo wszystko wierzę, że ma wizję rozwoju naszej drużyny. Nie wyszło tutaj, ale może w następnych meczach znajdzie lepszych piłkarzy. Szkoda kontuzji kilku piłkarzy, ale nie można mieć drużyny, która zależy od kilku zawodników.
A teraz zabrakło mi już trochę weny i nie myślę zbyt trzeźwo, bo trochę mi bursztynowy napój uderzył do głowy, więc oddaję głos wam J