Wstyd sie przyznać, ale nie ma drużyny, której tak antykibicuję, jak Niemcy. Wolałbym wygraną Greków, Korei Północnej albo Chin...
Dlaczego tak mam? Bo widziałem, jak oni reagują na swoje zwycięstwa: miesiąc prasa i telewizja nie mówi o niczym innym, jak tylko o niemieckiej maszynie do wygrywania, jak to są najlepsi, najwspanialsi i po prostu rządzą. Uwielbiam patrzeć na szczery, spontaniczny entuzjazm, jaki pokazują zwycięzcy i ich kibice, nie lubię reprezentacji Francji, ale ich radość po dwóch tytułach mistrzowskich była niesamowita - Niemcy cieszą się metodycznie, oni po prostu maja potwierdzenie tego, o czym wiedzą: oni nie wierzą w zwycięstwa, oni wiedzą, że im się należą...
To tragedia, ich buta pod tym względem doprowadza mnie do szału, a jak ktoś był w Niemczech podczas ich triumfów to najlepiej wie, o czym mówię.
Do ich gry nic nie mam, postawa mnie zabija...
Z kolei Hiszpanie zasługiwali na jakiś sukces, a cieszyli się tak cudownie, że jestem w stanie przeboleć porażkę Holandii
pozdrawiam
We've all been raised on television to believe that one day we'd all be millionaires, and movie gods, and rock stars. But we won't. And we're slowly learning that fact. And we're very, very pissed off.