No więc dzień miał być jak kilka ostanich: bez śniadania, od rana na uczelni aż do 18:00. Odmianą był egzamin z astronomii, który zgodnie z założeniem miałem zaliczyc z palcem w ... uchy. Tak też się stało i od godziny 12 byłem szczęśliwym kujonem w czytelni z elektroniką przed oczami. Około 14:30 zgłodniałem i poszedłem zjeść małe Kubusiowe "conieco". Papierosek i znowu elektronika. Około 17:00 udałem sie do akademików w celu zaczerpnięcia informacji z mechaniki kwantowej, które zaiste uzyskałem w wymiarze zadowalającym. Udałem się na autobus nr 7 i ruszyłem do domu. Dotarłem do owego bez większych niespodzianek, w sumie nie było nawet małych niespodzianek, ale co tam. Mamusia przygotowała mi obiadek, a ja w tym czasie zadzwoniłem do Asi, fakt faktem, że rozmowa zakończyła sie tym, że idę do Herków i mam około 14h mniej nauki. Po posiłku udałem się do sąsiada, który wcześniej mnie szukał, ale okazało się, iż już nie jestem potrzebny, a raczej narazie, bo plany mu się zmieniły. Kiedy już chciałem wskoczyć pod prysznic do domu wróciła mam, która wyszła do sklepu, kiedy ja rozmawiałem z sąsiadem. Otuż moja mama oznajmiła zdyszanym głosem:
- W bloku są terroryści i policjanci kazali mi iść po schodach, bo winda nieczynna.
Na te słowa posypały się pytania: co? jak? gdzie? kto? o co chodzi???????????? i takie tam. W kilka chwil, co mnie ogromnie zdziwiło, pojawiło się kilka radiolek, straż pożarna, karetki, jakieś dziwne białe auta, policjanci w cywilnych samochodach i wogóle jakoś tak tłoczno się pod blokiem zrobiło.
Musiałem wyjś po Asię, co by dziewczyna za dużego szoku nie przeżyła. Nie minęło 10 min, a wszyscy się rozjechali, cicho sza, nic nie było.
I tak oto przeprowadzono atak na Fazzzzi Tactic Center Jak o tym dokładniej pomyślę, to jakiś czas temu, w drugiej klatce paliła się winda, to chyba jakiś skomasowany atak.
Pozdrawiam!!!!!!!!!