Ostatnimi czasy dręczy mnie pewien niemały problem, mianowicie natłacza mnie masa lektur szkolnych do tego wypadałoby poczytać pare książeczek z literatury klasycznej bo ponoć dobre, do tego nowe i zaległe pozycje fantasy... ehhhh - czarna rozpacz.
Myślę że nie tylko ja się borykam z takimi problemami a wpadła mi ostatnio przypadkiem ulotka o szkole szybkiego czytania. Niby fajne ale poza zaciekawieniem stałem się podejżliwy, no bo cudów nie ma. Piszą w owej broszurce że wszytsko się zapamięta z przeczytanej tą techniką książki ale coś mi sie nie chce w to wierzyć że efektywność jest taka jak przy normalnym czytaniu ("nie być pan cep praw fizyki pan nie zmienisz").
Jeżeli ktoś z was zasłyszał jakieś opinie lub sam już jest praktykującym "szybkoczytającym" proszę niech określi efektywność.
Paulino proszę pomóż, Zrozpaczony 17