nie było mnie kilka dni i od razu morze postów do nadrobienia...
...jak za dawnych czasów
ale do rzeczy;
hifi, piszesz o Lwie Starowiczu - skądinąd przemiły człowiek, ojciec znajomego z liceum, sam podkreślał wielokrotnie znaczenie nowych badań;
a propos czego o tym psizę?
a propos dwóch kwestii: po pierwsze, poglądy Starowicza w trakcie jego kariery seksuologa ulegały zmianom (widać wyraźnie w jego pracach), więc trudno mi odnosić się do Twojego cytowania, jako, że nie wiem, czy to pogląd aktualny, czy niezupełnie; po drugie, cytowane przez Ciebie badania mają bardzo różną wartość, zwłaszcza badania Kinseya stanowią w dzisiejszych czasach raczej ciekawostkę, niż podstawę naukową;
cała dyskusja nagle zaczyna się rozmeiniać na drobne, jako, że przeskakujemy z aspektu na aspekt; może zdefiniujemy, tak na dzień dobry, jakie elementy kwestii homoseksualizmu nas interesują?
z toku dyskusji widać, że:
- podłoże homoseksualizmu i jego istota
- związki homoseksualne i ich prawa
są najczęściej podnoszonymi kwestiami
jakie jest podłoże homoseksualizmu tak naprawdę nie wie nikt; pisałem już o tym, ale może nikt tego nie zauważył
to, że są różne teorie nie znaczy, że już znamy prawdę - za każdą przemawiają różne elementy, niemniej jednak wydaje się być logicznym, że jest to kwestia oparta na współdziałaniu elementów i nie można mówić o pojedynczych przyczynach; z tego punktu widzenia może zachodzić obawa, że 'propagowanie zachowań homoseksualnych' spowoduje wzrost liczebności osób identyfikujących się z homoseksualistami, ale równocześnie może tylko oznaczać, że takie osoby ujawniają się, a już zupełnie nie wyjaśnia dlaczego procent homoseksualistów w społęczeństwach jest stały (i tutaj uwaga odnośnie badań Twojego znajomego hifi - tutaj potrzebna jest naprawdę duża grupa reprezentatywna, nie słyszałem, żeby takie badania robili pojedynczy ludzie, to były spore zesoły...);
jaka jest z kolei 'natura homoseksualizmu'? najprostsze zdefiniowanie, to przeciwstawienie heteroseksualizmowi...z tym, że na ogół homoseksualizm sprowadzany jest tylko i wyłącznie do seksu, a w przypadku heteroseksualistów tak już nie bywa - dlaczego? jak dla mnie po prostu stereotyp nie mający silnych podstaw (badania, w których badano grupy homoseksualistów, gdzie wykazano ich większą 'rozwiązłość' były prowadzone na bywalcach nocnych klubów gejowskich - gdyby takie same badania przeprowadzić na heteroseksualnych bywalcach dyskotek wyniki byłyby podobne), nie można orientacji seksualnej sprowadzać li tylko do seksu - to jest również chęć spędzenia życia z taką osobą, a nie tylko uprawiania ciągłego seksu...w takim, czysto seksualnym, postrzeganiu homoseksualizmu przodują na ogół faceci, co z kolei może stanowić potwierdzenie, że faceci myślą tylko o jednym
teraz kwestia związków homoseksualnych;
czy mają mieć jakieś prawa?
prawo do wspólnoty majątkowej? byłby to dla kogokolwiek problem, gdyby pary homoseksualne miały prawo do wspólnego opodatkowywania się, korzystały z takich samych praw wspólnoty w prawie bankowym, czy przy procedurach medycznych?
prawo do małżeństwa? tutaj mamy spór ideologiczny i światopoglądowy: czym jest małżeństwo...tego elementu nie przeskoczymy, bo po prostu tutaj nie bardzo jest miejsce na 'trzecią drogę': albo widzimy w małżeństwie li tylko sposób na pojawienie się na świecie dzieci, albo widzimy w nim li tylko formę związania ze sobą dwojga osób, które chcą być razem, innej opcji nie ma; jeśli idzie o dzieci, to ich brak jest anormalny, świadczy o dysfunkcji tej komórki społecznej; wytłumaczalny jest, jeśli winna jest natura (bezpłodność), karygodny - gdy decyzja małżonków o nieposiadaniu dzieci...jeśli idzie o szczęście, to liczy się prosty fakt, czy ludziom jest ze sobą dobrze, a dziecko jest niejako wartością dodaną do związku: jedni uważają, że będą szczęśliwsi z dzieckiem, inni - że nie;
to są dwie postawy z zupełnie gdzie indziej umieszczonym punktem ciężkości i te dwa punkty widzenia, pozornie zbliżone miejscami, są od siebie bardzo różne...dzisiejszy świat wybiera coraz częściej opcję numer dwa, tradycja nakazuje opcję numer jeden;
największy problem wtedy, gdy wybór jest narzucany z góry, ale to subiektywna uwaga i byłbym zobowiązany, gdyby nie wykorzystywano jej jako argumentum ad absurdum
w przypadku adopcji dzieci mamy kolejny bardzo wyraźny spór; dla jednych najważniejsze jest to, żeby dziecko widziało model rodziny, dla innych - żeby rodzinę czuło; to jest o tyle istotne, że jedni uważają, że rodzina to bardziej matka i ojciec, niż ciepło i poczucie bezpieczeństwa...dla jasności: ojciec i matka mają w modelu tradycyjnym zapewnić ciepło i poczucie bezpieczeństwa, ale niejako są warunkiem sine qua non takich uczuć w domu...
pech chce, że np. ja dorastałem praktycznie bez ojca - rodzice rozwiedzeni, ojciec nie interesujący się za abrdzo synem, od niemal początków przedszkola, do połowy liceum prawie brak kontaktu...model rodziny to matka, brak wzorca osobowego mężczyzny...gdyby założyć, że oboje rodziców to warunek sine qua non udanego dzieciństwa, poczucia bezpieczeństwa, a także podstawa budowania własnego życia, to, pomijając, że moje dzieciństwo winno upłynąć w koszmarnym stresie, nie mam prawa zbudować rodziny - albo mam prawo spróbować, ale czyn to niemal tytaniczny...nie wdając się w szczegóły, albo jestem wyjątkiem potwierdzającym regułę, albo reguła jest do bani
dla mnie rodzina to nie wzorce - to ciepło, poczucie bezpieczeństwa, miejsce, które jest 'moje'; wzorce, to otaczający mnie świat, od kultury, z historią, literaturą, czy muzyką, po 'zwykłą' rzeczywistość, tak z najbliższymi, jak i zupełnie obcymi ludźmi; uformował mnie w równym stopniu Dalajlama, co dziadek czy Davout - podziw, czy szacunek, nie łączy się z pokrewieństwem, a nawet szacunek, nie łączy się z chęcią naśladowania, przynajmniej nie u mnie...
czy dziecko wychowane przez parę homoseksualną będzie miało 'gorszy start' życiowy? pytanie powinno brzmieć jednak nie 'czy lepszy/gorszy', ale 'od kogo lepszy/gorszy'...
lepszy od dziecka z rodziny heteroseksualnej? a może lepszy od dziecka z domu dziecka? para parze nierówna, tak homoseksualna, jak i heteroseksualna, jeśli rozmawiamy na poziomie ogólnej, to nijak nie umiem tego rozsądzić, jeśli schodzimy do konkretnych przypadków, zaczynają się na ogół manipulacje jak nie ejdnej, to drugiej strony...
moim zdaniem każda para może zapewnić ciepło i miłość dziecku, a to dla mnie ejst wyznacznikiem udanego dzieciństwa;
pozdrawiam
We've all been raised on television to believe that one day we'd all be millionaires, and movie gods, and rock stars. But we won't. And we're slowly learning that fact. And we're very, very pissed off.