Ja już ścisnąłem łapkę pannie młodej i ucałowałem czule Alga, więc nie będę się tu powtarzać. Powiem koleżankom i kolegom, że było krótko, treściwie i zabawnie. Podobała mi się pani brzdąkająca na harfie. Wpadła z lekkim opóźnieniem, zrobiła trochę zamieszania i potem wykonała swój recital nie pozwalając Panu Dającemu Ślub wykonać szybko i sprawnie swoją robotę. Wszyscy karnie czekali na zakończenie pokazu jej talentu.
Acha, no i ten element nowoczesności: niby skromnie dwóch aparatowców (w tym szanowny kolega Wotan Z Nowym Fajnym Uczesaniem) pełniło rolę dokumentalistów (bynajmniej nie Strefy 11), ale jak przyszło do składania podpisów pod aktem, to nagle pół sali wyszarpnęło te pudełeczka różnej maści, wielkości i dezajnu, i zaczął się ostrzał flashowy. Fajnie to wyglądało- taki filmowy obrazek.
Zwróciłem uwagę zwłaszcza na uroczego dziadka z takim wiekowym aparatem-głuptakiem. Trzask spustu i gwałtowny wizg mechanizmu przewijania filmu po prostu zwalał z nóg.
O jedno tylko z moją szanowną lubą się nie zapytaliśmy Szczęśliwych Państwa Młodych. Dokąd to udali się na hanejmun...